COP29 dobiegł końca, a kraje rozwijające się "narzekają", że 300 miliardów dolarów (około 240 miliardów funtów) rocznie w ramach finansowania klimatycznego, które otrzymają do 2035 roku, to „marna suma”.
Wielu przedstawicieli bogatych krajów na konferencji klimatycznej ONZ było zdumionych, że kraje rozwijające się były niezadowolone z tego, co na pierwszy rzut oka wydaje się ogromną ugodą. Jest to poprawa - w stosunku do obecnego wkładu w wysokości 100 mld USD (79,8 mld GBP) rocznie.
Jednak kraje rozwijające się, które nalegały na więcej, miały wiele prawdziwych problemów z ostateczną sumą.
Chiara Martinelli, dyrektor Climate Action Network (CAN) Europe, powiedziała:
„Bogate kraje ponoszą odpowiedzialność za nieudany wynik COP29. Mówienie o potrojeniu z celu 100 miliardów dolarów może brzmieć imponująco, ale w rzeczywistości jest to znacznie za mało, ledwo wzrastając w stosunku do poprzedniego zobowiązania po uwzględnieniu inflacji i biorąc pod uwagę, że większość tych pieniędzy będzie miała formę niezrównoważonych pożyczek. To nie jest solidarność. Tomydlenie oczu i zaniedbanie potrzeb tych, którzy znajdują się na pierwszej linii kryzysu klimatycznego. Pomimo obietnic przywództwa, UE wykazała się niepokojącym brakiem działań i ambicji, podważając zaufanie i postęp, gdy było to najbardziej potrzebne.
Głosy najsłabszych zostały odsunięte na bok, prawa człowieka i udział społeczeństwa obywatelskiego zignorowane, a odpowiedzialność zamieciona pod dywan. Pakiet dotyczący łagodzenia skutków zmian klimatycznych, przystosowania się do nich i finansowania nie spełnia obietnic porozumienia paryskiego i pozostawia najsłabszych, którzy muszą zapłacić cenę za tę bezczynność”.
Ogromna umowa, ale gorzkie podziały pozostają
Pojawiły się skargi, że to po prostu za mało i że jest to mieszanka dotacji i pożyczek. Kraje były głęboko zirytowane sposobem, w jaki bogaci czekali do ostatniej chwili, aby ujawnić swoją rękę.
„To marna suma” - powiedziała delegatka Indii Chandni Raina innym delegatom, po tym jak porozumienie zostało zatwierdzone.
„Ten dokument to niewiele więcej niż złudzenie optyczne. Naszym zdaniem nie sprosta on ogromnemu wyzwaniu, przed którym wszyscy stoimy”.
Ostatecznie kraje rozwijające się były zmuszone go zaakceptować, a wiele bogatych krajów wskazywało na przyszłoroczne przybycie prezydenta Donalda Trumpa, znanego sceptyka klimatycznego, i argumentowało, że nie uzyskają lepszej umowy.
Ale pakiet ten jest również krytykowany jako krótkowzroczny z perspektywy bogatszego świata.
Argumentuje się, że jeśli chcemy uchronić świat przed rosnącymi temperaturami, to bogatsze kraje muszą pomóc gospodarkom wschodzącym w ograniczeniu emisji, ponieważ to właśnie tam nastąpiło 75% wzrostu emisji w ciągu ostatniej dekady.
Nowe plany krajowe mają zostać opublikowane wiosną przyszłego roku, aby nakreślić, w jaki sposób każdy kraj ograniczy emisję gazów ocieplających planetę w ciągu najbliższych 10 lat.
Bardziej hojne rozliczenie pieniężne na COP29 niewątpliwie miałoby pozytywny wpływ na te wysiłki.
A w czasach geopolitycznej niepewności i rozproszenia, utrzymanie jedności krajów w kwestii klimatu powinno mieć kluczowe znaczenie. Wielka walka o pieniądze ponownie otworzyła stare podziały między bogatymi i biednymi.
Sam COP jest na krawędzi
Doprowadzenie 200 krajów do zawarcia skomplikowanego porozumienia w sprawie finansowania działań klimatycznych zawsze było trudnym zadaniem. Ale dla gospodarzy, Azerbejdżanu, kraju bez prawdziwej historii zaangażowania w proces COP, okazało się to prawie ponad ich siły.
Prezydent tego kraju, Ilham Alijew, nie ułatwił sprawy, opisując ropę i gaz jako „dar od Boga”. Jego dosadne ataki - oskarżające „zachodnie fałszywe media”, organizacje charytatywne i polityków o „szerzenie dezinformacji” - nie poprawiły sytuacji.
Azerbejdżan podąża za Egiptem i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi jako trzecie z rzędu autorytarne państwo goszczące COP, co budzi obawy co do sposobu wyboru krajów goszczących.
Azerbejdżan, podobnie jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, ma gospodarkę opartą na eksporcie ropy i gazu, co wydaje się sprzeczne z procesem, który ma pomóc światu odejść od węgla, ropy i gazu.
Prywatnie wielu negocjatorów wyższego szczebla mówiło o swojej frustracji tym, co niektórzy określili mianem najgorszego COP od dekady. W połowie spotkania kilku wysokich rangą przywódców klimatycznych napisało publiczny list, w którym stwierdzili, że COP nie nadaje się do celu i wzywają do reformy.
Cichy wzrost znaczenia Chin
Ponieważ rola Stanów Zjednoczonych w przyszłych rozmowach klimatycznych jest wątpliwa z powodu Trumpa, uwaga przeniosła się na to, kto może stać się prawdziwym liderem klimatycznym pod nieobecność USA w ciągu najbliższych czterech lat. Naturalnym następcą są Chiny.
Największy na świecie emitent dwutlenku węgla w dużej mierze milczał podczas tegorocznego COP, pokazując jedynie swoją rękę, aby po raz pierwszy podać szczegóły dotyczące kwoty finansowania klimatycznego, jaką przekazuje krajom rozwijającym się.
Chiny są nadal definiowane przez ONZ jako kraj „rozwijający się”, co oznacza, że nie mają formalnego obowiązku ograniczania emisji gazów cieplarnianych ani udzielania pomocy finansowej biedniejszym krajom.
Chiny zgodziły się jednak na formułę zawartą w porozumieniu finansowym, która pozwoliłaby na dobrowolne wliczanie ich wkładów do ogólnego funduszu dla krajów wrażliwych na zmiany klimatu.
Ogólnie rzecz biorąc, posunięcie to jest postrzegane jako bardzo zręczne i skuteczne.
„Chiny stają się bardziej przejrzyste w kwestii wsparcia finansowego dla krajów globalnego Południa” - powiedział Li Shuo z Asia Society Policy Institute.
„Powinno to zachęcić ten kraj do odgrywania większej roli w przyszłości”.
Klimat odporny na Trumpa
Chociaż Trump nie był obecny na konferencji, jego obecność była odczuwalna na całym COP.
Jednym ze wspólnych elementów wśród negocjatorów w Baku była potrzeba zapewnienia, że druga administracja Trumpa nie zniweczy lat starannych negocjacji klimatycznych.
Nie było więc zaskoczeniem, że bogatsze kraje chciały zobowiązać się do zwiększenia finansowania do 2035 roku. Uważają one, że ustalenie tej daty pozwoli USA na ponowne wniesienie wkładu po odejściu Trumpa z urzędu.
Podobnie, dążenie do zwiększenia bazy płatników zostało dokonane z myślą o Trumpie. Przyciągnięcie Chin do stołu, nawet na zasadzie dobrowolności, zostanie wykorzystane do pokazania, że warto angażować się na forach międzynarodowych, takich jak COP.
„Nikt nie sądzi, że Trump w Białym Domu zaszkodzi wielostronnemu reżimowi klimatycznemu” - powiedział prof. Michael Jacobs, starszy wizytator w think tanku ODI Global. „Ale to porozumienie miało na celu maksymalne ograniczenie szkód”.
Kampanie stają się bardziej głośne
Jednym z bardzo zauważalnych trendów na COP29 była czasami bardziej agresywna postawa wielu organizacji pozarządowych i działaczy na rzecz ochrony środowiska.
Wiele krajów rozwijających się polega na tych organizacjach pozarządowych w zakresie wsparcia w radzeniu sobie ze złożonymi wydarzeniami, takimi jak COP.
Podczas rozmów wielu z tych działaczy mocno naciskało na całkowite odrzucenie niemal każdego porozumienia.
Podobnie, na końcowym posiedzeniu plenarnym, kiedy wszystkie kraje zaakceptowały tekst finansowy, pojawiły się zuchwałe okrzyki, gdy mówcy z kilku krajów wypowiadali się przeciwko porozumieniu.
Czy konfrontacyjny aktywizm i zaciekła debata staną się nową normą na dyplomatycznych konferencjach klimatycznych?
Źródła: BBC, Reuters, CAN Europe