Rządy UE wydały dotychczas 674 mld euro na ochronę gospodarstw domowych i przedsiębiorstw przed wysokimi kosztami ropy, gazu i innych paliw kopalnych. Ta bezprecedensowa interwencja utrzymuje obywateli w cieple, ale także sprawia, że są oni uzależnieni od paliw kopalnych, które spowodowały kryzys energetyczny.
Dolewanie oliwy do ognia
W gospodarce rynkowej wysokie ceny (rzeczywiste lub sztuczne, jak niedawno wykazał OPEC ) są wyrazem niedoboru. Jedynym sposobem na strukturalne obniżenie cen jest zmiana równowagi między popytem a podażą. W tym kontekście wydatkowanie 674 miliardów euro na wsparcie popytu w rzeczywistości pogłębia problem.
Na przykład obniżka podatku paliwowego w Europie o 35 miliardów euro w niewielkim stopniu złagodziła problemy. Zamiast tego pomogło producentom ropy, takim jak Rosja, zarobić więcej pieniędzy. Niektóre kraje, takie jak Niemcy, wyciągnęły wnioski z tej lekcji i zakończyły obniżki akcyzy paliwowej.
Gorzej, gdy wyobrazisz sobie, co moglibyśmy zrobić z 35 miliardami euro. Według obliczeń naszych przyjaciół z kampanii Clean Cities w maju 2022 r. tylko 16 mld euro wystarczyłoby na opłacenie podatku VAT od 200 mln rowerów; 300 milionów bezpłatnych biletów komunikacji miejskiej, czyli tysiące wspólnych pojazdów elektrycznych.
Ta sama zasada obowiązuje w całej gospodarce. Duża część z 674 miliardów euro – dwa razy większa niż amerykańska ustawa o redukcji inflacji – powinna była zostać wykorzystana na renowację milionów domów, wyposażenie ludzi w panele słoneczne, pompy ciepła i izolację.
Kapitalny problem
To właśnie robią bogaci Europejczycy. Jednak zdecydowana większość Europejczyków nie ma dziesiątek tysięcy wolnej gotówki potrzebnej do zainwestowania w pompę ciepła, samochód elektryczny i nowe okna. Problem dla korporacji jest inny – mają pieniądze, ale mogą preferować delokalizację produkcji – ale rozwiązanie jest podobne: masowe inwestycje w czystą, przystępną cenowo energię i produkcję czystych technologii.
Zarówno gospodarstwa domowe, jak i przedsiębiorstwa potrzebują wsparcia publicznego. I tu pojawia się problem: deficyty budżetowe wzrosły podczas COVID i pozostają wysokie. Dodajmy do tego wyższe stopy procentowe i zbliżającą się recesję, a stanie się jasne, że większość rządów, zwłaszcza tych o wysokim wskaźniku zadłużenia do PKB, nie będzie miała miejsca na duże programy inwestycyjne.
UE na ratunek?
Jest jeden podmiot, który ma możliwość stosunkowo taniego pożyczania i ma długoterminową wizję oraz koncentrację wymaganą do zrealizowania dużego programu inwestycyjnego transformacji energetycznej: Unia Europejska.
Unijny fundusz odbudowy po COVID o wartości 700 miliardów euro (NextGenerationEU) to najważniejszy program inwestycyjny na kontynencie. Niestety, tylko część NextGen była przeznaczona dla „zieleni”, a wiele rzekomo zielonych projektów NextGen nie trafia w sedno.
Na przykład warty 22 miliardy euro pociąg dużych prędkości między Salerno a Reggio di Calabria nie jest obecnie priorytetem. Potrzebujemy naszych najlepszych inżynierów i pracowników, aby wykorzystali swoją błyskotliwość przy naszych największych problemach, a nie przy nowych drogach czy projektach kolei białych słoni.
Tak, Komisja powinna dokonać przeglądu planów wydatków NextGen, ale przetasowanie istniejących funduszy nie jest wystarczająco dobre, biorąc pod uwagę skalę wyzwania. Aby wydostać się z tego kryzysu, potrzebne są ogromne kwoty dodatkowych funduszy.
NextGenerationEU przełamało tabu dotyczące pożyczek w UE. Amerykańska ustawa o redukcji inflacji robi to samo z tabu polityki przemysłowej. Dzięki odpowiednim inwestycjom możemy sprawić, że będzie to ostatni kryzys energetyczny na kontynencie.
William Todts jest dyrektorem wykonawczym Europejskiej Federacji Transportu i Środowiska (T&E).
Źródło: euractiv.com