Szukanie winnych
Polska lubi wskazywać winnych poza sobą dla występujących w kraju problemów. W ostatnim czasie żyjemy kataklizmem podwyżek cen energii. Prąd o 30-50%, Gaz o 80-100% lub więcej, benzyna po ok. 6 złotych. Rząd postanowił jednocześnie wcielić się w rolę dobrego obrońcy poszkodowanych i coraz większe przychody ze sprzedaży coraz droższych uprawnień do emisji dwutlenku węgla przeznaczył na obniżkę cen energii. Krótko rzecz ujmując podatek nałożony na czarną energię po to, aby była droższa, przeznaczył na obniżkę ceny tej samej energii. Nie muszę chyba tłumaczyć, że wysadza to w powietrze całą ideę polityki klimatycznej oraz logikę nakładania podatków.
Energia musi być droższa, abyśmy zmienili nas system energetyczny i czasowe obniżki cen robią więcej złego niż dobrego. Polska dotychczas nie inwestowała w transformację energetyczną wystarczająco dużo właśnie dlatego, że spalanie węgla wciąż nam się bardziej opłacało niż stawianie nowych wiatraków czy farm fotowoltaicznych. Dziś jednak podatki nałożone na energię wytwarzaną przez paliwa kopalne są przez to dla naszego kraju dotkliwe. Że tak będzie organizacje ekologiczne ostrzegały od co najmniej kilku lat, ale niewielu chciało ich słuchać. Tak, to prawda, że droga energia grozi wyjściem ludzi na ulice, ale mimo iż w ostatnim czasie benzyna była po 6 złotych, takich protestów nie było*.
Górka węglowa
Dlatego przez ostatnie dwa lata węgiel w wytwarzaniu energii elektrycznej spadł z poziomu 80% do 70%, ale te 10% zapewnił prawie bez wyjątku gaz ziemny. OZE dostarczyło jedynie nowe 3%. W ciepłownictwie ostatnie 10 lat to zaledwie 3% spadek udziału węgla w strukturze produkcji, przy jednoczesnym wzroście udziału gazu ziemnego i spadku udziału OZE. Węgiel to nadal ponad 70% produkcji ciepła, a gaz to prawie 10%. Polska krzyczy zatem łapać złodzieja, ale sama wystawiła swoje fanty bez ubezpieczenia. Niedawno Instrat przedstawił analizę pokazującą, że gdybyśmy inwestowali w OZE szybciej, oszczędzilibyśmy sobie wyższych kosztów energii – nawet 500 zł rocznie mniej już do roku 2030. Potrzeba nam w energetyce po prostu mniej węgla.
Propaganda antyinflacyjna
Warto także zwrócić uwagę, że rząd utyskuje w przypadku polityki klimatycznej głównie na system ETS. Jednak tarcza antyinflacyjna zdejmuje krajowe podatki nie tylko z energii elektrycznej i ciepła, które wytwarzane są w instalacjach objętych tym systemem. Tarcza zdejmuje także podatki z paliw do samochodów, które, póki co, nie są objęte bezpośrednio żadnym systemem ETS**, ani też żadnym podatkiem wynikającym bezpośrednio z polityki unijnej. Polski rząd wie bowiem, że obniżenie podatków na energię i ciepło czy gaz ziemny nie będzie praktycznie widoczne w kieszeni przeciętnego Polaka, bo wszystkie te ceny są i tak regulowane przez Urząd Regulacji Energetyki.
Urząd ten nie dopuści do nadmiernego wzrostu cen dla Kowalskich. Jest natomiast cena tej regulacji – jeśli producent nie uzyska racjonalnej ceny za energię czy paliwo sprzedane do odbiorców indywidualnych, to odbije się to na cenach dla odbiorców komercyjnych. Być może to jest właśnie przyczyną, dla której niektóre gminy czy firmy raportują nawet 8-krotny wzrost rachunków za gaz ziemny czy kilkukrotny wzrost cen energii elektrycznej. Ale wracając do paliw transportowych – mimo, iż nie są objęte systemem ETS, to działanie tarczy antyinflacyjnej będzie praktycznie jedynym widocznym dla Kowalskiego efektem tej tarczy – cena benzyny spadnie w sposób widoczny po prostu na stacji benzynowej.
Jednak na tej stacji znów rząd strzela sobie w długim terminie paskudnego samobója. Cena energii niechybnie wzrasta, ale cena benzyny spada – jaki sygnał dostaje Kowalski w polityce transportowej, gdzie mieliśmy jeszcze niedawno plan 1 miliona pojazdów elektrycznych w 2025 roku? Nie kupuj samochodu elektrycznego, bo rząd zadba o twojego starego benzyniaka, choćby nawet nie musiał. Bo nie musi – cena ropy na światowych rynkach jeszcze nie przebiła poziomu, jaki w wciągu ostatnich kilku latach osiągnęła np. w 2018 roku, a tym bardziej poziomu jaki osiągała jeszcze przed 2014 rokiem, kiedy także nie udało się tych 6 zł na stacjach benzynowych przebić i wzbudzić inflacji. W zakresie ceny paliw rząd nie musi na razie nic robić, ale robi, tylko z powodów promocyjnych.
Dlaczego przemysł ucieka?
Wreszcie wciąż robimy wiele szumu o to, że energia jest droga i będzie droższa. Boimy się, że przez ceny energii upadnie wiele biznesów, że przemysł znów zacznie uciekać za granicę. Jednak wydaje się, że zapominamy, że dotychczas przemysł uciekał z Europy głównie nie ze względu na wysokie ceny energii, ale ze względu na wysokie koszty pracy. Chcieliśmy dużo zarabiać, to zarabiamy, ale właśnie dlatego zabawki wytwarzane są w Chinach, ubrania z Indonezji, a elektronika w Wietnamie. Tam ludzie zarabiają od nas mniej.
ERP
Dlatego jeśli coś bym zrobił w celu rozsądnego zarządzania namiarowymi dochodami polskiego budżetu ze względu na politykę klimatyczną, to przeznaczył na obniżenie podatków dochodowych dla najmniej zarabiających. Pewnie się zgodzicie, że nie byłoby to ani trochę bardziej kontrowersyjne tak, jak niuanse Polskiego Ładu, a równie skutecznie w wyrównywaniu szans różnych sfer polskiego społeczeństwa na dalszy rozwój. To się nazywa ekologiczna reforma podatkowa.
* Być może dlatego, że wciąż w Polsce mamy najtańsze paliwa wśród krajów Unii Europejskiej.
** Na paliwa transportowe cena uprawnień do emisji wpływa o tyle, o ile spółki naftowe: ORLEN i LOTOS wykorzystują paliwa węglowe do produkcji energii na własny użytek. Wytwarzane paliwo nie jest objęte bezpośrednio opłatami w systemie EU ETS.